wtorek, 23 października 2012

Tylko tyle mogę dla niego zrobić. Ten obcy. Irena Jurgielewiczowa.


To był bardzo przypadkowy powrót, bo też i książka trafiła w moje ręce w dość przypadkowych okolicznościach. "Ten obcy" Ireny Jurgielewiczowej z powodu podniszczonej okładki upchnięty został w koszu z tanią książką, z którego pisząca te słowa wyszperała go i zaniosła do domu, chociaż miała JUŻ NIE KUPOWAĆ ŻADNYCH KSIĄŻEK. Jak wiadomo postanowienia są po to, by je bez skrupułów łamać:) i coś czuję, że akurat to postanowienie będę łamać bardzo często.
W czasie wiosennej powodzi rzeka Młynówka, przepływająca przez wieś Olszyny, odcina pas łąk, tworząc wyspę połączoną z brzegiem kładką z przewróconej topoli. Wyspa staje się miejscem spotkań Uli, Pestki, Mariana i Julka, czwórki spędzających wakacje w Olszynach nastolatków. Za najłagodniejszą z nich, Ulą, na wyspę nieśmiało przekrada się każdego dnia kupka psiego nieszczęścia - Dunaj. Wyspa daje schronienie również tajemniczemu chłopakowi - Zenkowi. Wokół prób ratowania nowego przyjaciela i poszukiwań jego wujka, rozgrywa się ta krótka, momentami smutna historia o przyjaźni i dorastaniu.
A w tle coś na co zawsze zwracam uwagę, czyli obrazy polskiej prowincji sprzed wielu lat, wsi po której jeżdżą wozy zaprzężone w konie, a w domach dzień rozpoczyna się od rozpalenia ognia pod kaflowym piecem:
Do rzeczywistości przywróciło go szuranie fajerek, przesuwanych po blasze w przyległej do pokoju kuchence, oraz ziemisty zapach kartofli, który wpłynął szeroką falą przez uchylone drzwi. Babka musiała wstać już dawno, wypuściła kury, rozpaliła ogień, wyprawiła dziadka do fabryki, a teraz gotuje śniadanie dla wnuków[...]
Jest już ciemno, dopiero po dłuższej  chwili widzi się drogę, zarys płotu, czarną kopułę kasztana, nad nim jaśniejsze niebo. Pachnie maciejką, słychać wieczorne odgłosy wsi, poszczekiwanie psów, skrzypienie zamykanych wrót i furtek, ostatnie okrzyki zwoływanych do domu dzieci.
Lubię te fragmenty tej książki, bo pamiętam, że w dzieciństwie zdarzało się, że w czasie zimowych ferii budziła mnie krzątanina babci przy zapalaniu pieca, a letnie dni kończyły się dokładnie tak jak w drugim cytacie, zawsze jakoś trudno było zebrać się do powrotu do domu na noc.
Napisana w 1961 roku powieść towarzyszy wielu pokoleniom uczniów polskich podstawówek i dotąd nie straciła na wartości, to kawał dobrej literatury dla dzieci. Powieść "Ten obcy" wyszła spod pióra postaci wybitnej, naukowca i wykładowcy tajnych kompletów, żołnierza AK Ireny Jurgielewiczowej. Z tego co pamiętam zaraz po przerabianiu na lekcjach polskiego książki "Ten obcy" kupiłam za kieszonkowe "Inną", czyli bardzo udaną zimową odsłonę przygód piątki przyjaciół z Olszyn. A powrót do starej lektury sprawił mi wielką przyjemność.

Ten obcy. (1961)
Irena Jurgielewiczowa
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 2011, 249 str.

6 komentarzy:

  1. Książki raczej chyba nie czytałam, gdyż jestem wcześniej urodzona , ale pamiętam to o czym piszesz czyli piec u mojej babci, piec typowo / jeszcze nie kaflowy/ wiejski z fajerkami i piecem chlebowym i potrafiłabym niemal dokładnie opisać kuchnię jeszcze bez podłogi, którą się kropiło wodą przed zamiataniem.
    To były cudowne czasy chociaż było biednie.)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjazdy na wieś dla dziecka wychowywanego w mieście to była zawsze wielka przygoda:), u mojej babci były trzy piece kaflowe, które ocieplały wnętrza domu i przy których mogłam przesiadywać godzinami, przyznam, że taki piec marzył mi się zawsze nawet bardziej niż kominek. A wspomnienia wiejskich wakacji pysznego świeżego jedzenia i zabaw od rana do nocy to jedne z moich najmilszych pamiątek z dzieciństwa:).

      Usuń
  2. Ojojoj... Tak dawno to czytałam, że już nie pamiętałam o czym to, pamiętałam natomiast doskonale, że bardzo mi się podobała:)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo zdarzają się fajne lektury w szkole:) i ta do nich należy. Pozdrawiam cieplutko:).

      Usuń
  3. Muszę przeczytać po raz kolejny! Ciekawe czy zrobi na mnie takie samo wrażenie jak w latach szczenięcych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powroty po latach mają to do siebie, że zauważa się więcej niuansów niż za pierwszym razem:).

      Usuń

Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...