poniedziałek, 31 października 2011

Trick or treat? Opowieści starego antykwariusza.

Dynie na wystawach sklepowych dumnie prezentują swoje pękate wdzięki i przypominają o pewnym święcie, które naszym rodakom mówi niewiele, bo i mówić nie powinno, to kompletnie nie nasza tradycja. Niezależnie od waszego stosunku do Halloween, proponuję 31 października spędzić w atmosferze strachu i grozy, który poza niezawodną paskudną pogodą za oknem, rozbudzą w nas ghost stories. Tak około północy, radzę sięgnąć po zbiór opowiadań  pod obiecującym tytułem "Opowieści starego antykwariusza".
Autor,  Montague Rhodes James urodził się pod koniec XIX wieku w hrabstwie Kent. Anglią władała  wówczas nieodżałowana królowa Wiktoria, ludzie żyli i umierali w mroku, rozjaśnianym tylko migotliwym blaskiem świec, gdyż elektryczność była dopiero w boskich planach na następne stulecie. 
Swoje dorosłe życie pisarz poświęcił nauce, był cenionym językoznawcą klasycznym. Autor zajmował się głównie swoją pracą naukową, a opowieści o duchach snuł tylko podczas spotkań towarzyskich przy blasku świec. "Opowieści starego antykwariusza" posiadają niezwykły klimat. Pisarz umieszcza swoje historie w miejscach, w których sam czuł się najlepiej i spędzał w nich najwięcej czasu. W gmachach starych uniwersytetów, w pełnych tajemniczych zakamarków bibliotekach, mieszkaniach starych profesorów, obszernych wiktoriańskich domach i parkach. Jeśli spodziewacie się, że z opowiadania wyskoczy na was zezowate zombie, to nie jest to książka dla was. Zjawy Jamesa są subtelniejsze, jak mawiał Lovecraft prędzej człowieka dotkną, aniżeli pozwolą się zobaczyć. 
Pozostaje mi życzyć miłej lektury i mieć nadzieję, że  nie spędzicie całej nocy na nasłuchiwaniu tajemniczych odgłosów dochodzących z każdego kąta waszego domostwa. Przed snem sprawdźcie, czy w okolicach domowej biblioteczki nie czai się jakaś tajemnicza przesyłka, może ktoś złośliwie poprzestawiał wasze książki. Najlepiej zostawcie zapalone światło w przedpokoju, z dzieciństwa pamiętam, że ono odpędzi każdego ducha:).

5 komentarzy:

  1. dotarłam. Gratuluję otwarcia bloga, a teraz alleluja i do przodu.
    A jak chcesz, zebyśmy pamiętali tytuł, to może w ustawieniach zmień kolor czcionki tytułu, bo czarny na czarnym nie widać. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki Kasiu za cenne informacje, już się martwiłam, że będę musiała poszukać innego zdjęcia, a to takie proste:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj, Marietto, w blogosferze:)
    Miło, że mnie znalazłaś, bo ja już czasu nie mam i nie szukam. Sama kiedyś się za głowę złapałam, że leniwie otwieram tylko zakładki.
    Co do książki, to zapisuję, bo na słowo "antykwariat" reaguję jak pies Pawłowa. Żadnej książce o książkach nie odpuszczam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo mi miło gościć Cię u siebie:).

    OdpowiedzUsuń

Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...